pottery

Pottery portfolio


Interests

KEEP PRACTICING – the saying of Simon Leach drives my journey in pottery. Considered as a hobby, it neither inflates any time pressure due to pending orders nor sets any serious economic considerations that would limit the journey. A luxury of making pots and decorating them to my own esthetics and technical interests maintains motivation. However, at some point in time, selling comes as a driver and checkpoint (if it is being appreciated or not), and as a means of emptying the shelves.

I’m primarily in ceramics addressed to wet shaving community. It allows to apply various styles and techniques to make those different objects used by them (us): sets of lather bowls, brushes, AS bottles and stands. Thanks to this community, their interest, demands, creativity and criticism, I managed to come over a kind of learning curve via various materials, styles, and subsequently various techniques.

Obviously, I’m not limited to wet shaving accessories. I’ve been throwing mugs, tankards, vases, bottles, flower pots, soap handlers, tumblers, coffee sets, carrousels, drums, birdhouses etc. Rather utilitarian ware than any exhibition artisan objects.

Technique and tooling

  • Wheel throwing
  • Stoneware ∆6 – ∆10
  • Kiln: electric (Rhode) and wood kiln (under construction)
  • Glazes:
    • TC, Amaco, Mayco
    • Own sets @glazy
  • Material: grog clays, porcelain
  • Other: nerikomi, cristallines (learning), self-designed decals

Some exemplary works

These are examples of work made in different materials and techniques. Other can be found in this blog, in my facebook profile.

Cristallines



Cristalline glazes are full of challenges. Throwing itself requires some extra attention and approach (even such trivial things like handles may require redesign), selection of the clay, finishing might a bit different. Even at that point some knowledge on chemistry might be needed – oh terrible chemistry! Then you need to prepare postuments and catchers that fit the main objects perfectly. Compose the glaze – just 3 words may translate into endless painful trials and confusions. Finally mounting and fixing all together and firing in extreme conditions that kill the kiln every time. Maybe, at the end one can get any satisfactory effect. The balance between costs and benefits is crazy. Unless on the benefits we put the author’s satisfaction that overweights all the rest.

Manual paintings and caligraphy


Aside from cristallines glazes, manual painting with angobes or over/under glazes is the most tidious yet satisfying type of ceramic works. I miss painting skills but that is so engaging that I do not stop regarless the quality of the effects. Hoping for some progress. The inspiration comes from the middle-ages creatures that some caligraphers put aside on margins in their manuscripts (a kind of private space for the author) and some architectural ornaments (like decorative gutters). The psalter of Sir Geofrey Luttrell is the amazing one.

Wooden-like


Althought it is just about pretenting and never fully substitutes the features of the orginal material, it brings some quality to wet shaving over the wood. Those who use wooden bowls for lathering for long time, they know all the disadvantages. I used the same decoration for flower pots and coffee mugs.


Steampunk


Merikomi


Kettles and pitchers


Mugs, tankards, cups, tumblers


Boxes and bottles


Soap stands, candle handles, flower pots, drums and unussual objects


Brushes


Lathering bowls, double-walls, butter bells

civil defense

Plecak Ewakuacyjny

Wreszcie gotowy! Trudno jest się zebrać, ale kiedyś trzeba. Dzięki Janek za robotę! Mamy nadzieję, że się nie przyda :-). Listę publikujemy ponieważ może się komuś przydać, przy jego indywidualnych rozważaniach. Wydruk ląduje w plecaku.

Nazwa jest umowna, bo choć w tym wypadku to jest faktycznie plecak, to jego funkcję lepiej może pełnić torba lub skrzynka. On wcale nie musi służyć do podróżowania. Równie dobrze może być potrzebny na miejscu (gdy ewakuacja jest niewskazana lub wątpliwa z różnych powodów np. z dużych miast, z powodów rodzinnych lub obowiązków służbowych) oraz w zwykłym czasie, kiedy trzeba sięgnąć do apteczki lub innych składników plecaka mając pewność, że tam one są.

Idei Plecaka Ewakuacyjnego nie będę tłumaczył. Natomiast szczerze rekomenduje udział w szkoleniach Civil Defense oraz sięgnięcie do ich poradnika (o ile jeszcze będzie dostępny). Szkolenia są ważne, ponieważ czytanie książki nie zastąpi kontaktu z fachowcami, dyskusji i współpracy z innymi uczestnikami w myśl idei mówiącej o skuteczności lokalnych oddolnych wspólnot OC/CD. Brzmi może jak bajka o żelaznym wilku, ale jak ktoś był w Ukrainie w ostatnie 2 lata to już trochę wie, że da się żyć w schronie oraz nie każdy sobie wyniesie śmieci z 10 piętra w bloku ani nie wniesie cokolwiek gdy brak prądu.

Poniższa lista jest spersonalizowana do konkretnych potrzeb i pomysłu (scenariusza, celu, sił i środków). W żaden sposób lista nie rekomenduje konkretnych marek produktów. Nie obejmuje innych pozycji, które i tak trzeba przygotować. Są obrazy dokumentów indentyfikacyjnych, dotyczące wykształcenia, majątku, upoważnień, medyczne, środki płatnicze, kontakty, klucze oraz wyposażenie osobiste w odpowiedniej porze roku i coś tam jeszcze .


Lista

  1. Apteczka czarna janysport [bok]
    • Nożyczki taktyczne x2
    • Bandaże elastyczne i dziane
    • Gazy
    • Folia NRC x2
    • Plastry
    • Rękawiczki
    • Chustki z alkoholem
    • Chusta trójkątna
    • Octenisept
    • Ustnik do sztucznego oddychania
  2. Nożyczki taktyczne składne [kieszeń na pasie biodrowym]
  3. Koc NRC wielorazowy [klapa]
  4. Nóż taktyczny glock [front]
  5. Latarka czołowa mactronic (z blokada 2xx, SOS 2xmały) [klapa]
  6. Zapasowe baterie AAA [klapa]
  7. Racje żywnościowe Seven Oceans x12 5lat/10.2030 [komora]
  8. Poncho przeciwdeszczowe x4 [komora]
  9. Scyzoryk victorinox (z 2 pęsetami) [klapa]
  10. Pokrowiec przeciwdeszczowy na plecak [klapa, kieszeń od spodu]
  11. Staza (opaska uciskowa) [front]
  12. Flamaster pernamentny (przy stazie)
  13. Menażka metalowa 3cz stal oraz miska składana gumowa [komora]
  14. Świeca awaryjna (w puszcze po opasce psa) [komora]
  15. Metalowa kuchenka typu „zamek” [komora]
  16. Szara kieszeń z akcesoriami [bok]
    • Chusteczki suche w kapsułkach x2
    • Kompas
    • Krzesiwo + zapałki
    • Pojemnik z naftą
  17. Notatnik, ołówek, gwizdek
  18. Filtr do wody Sawyer mini + akcesoria [komora]
  19. Worki na wodę x2 [komora]
  20. Kuchenka na alkohol [komora]
  21. Niezbędnikix2 [komora]
  22. Trytytki + szara taśma [komora]
  23. Panel słoneczny xtorm + kabel USBC + powerbank
  24. Mapa papierowa + GPS

Staza


Telefony ogólne


Resustycja


Sygnały


Filtr

Instrukcja filtra do wody Sawyer mini:


Radiotelefon

Baofeng uv-5r.

Częstotliwości podstawowych kanałów PMR:

Instrukcja:

crystalline, pottery

Żyrandol

Krótki pokaz klosza do lampy poniżej. Klosz jest wykonany z porcelany, stąd przezierność, którą widać na ostatnich klatkach filmu. Szkliwo krystaliczne z dużą zawartością miedzi, kwaszone. Mało tytanu by nie gasić światłą na zewnątrz. To jest pierwsze podejście. Docelowo klosz będzie obsadzony na mosiężnym kinkiecie.

custom, razor, renovation, shaving

HG Razors

Podziwiam rzemieślników, którzy są jednocześnie fachowcami i pasjonatami. Swoją pracą jakby zaprzeczali, że jesteśmy skazani na masowość i nijakości produktów w naszym otoczeniu. Cóż z tego, że taki nowoczesny produkt jest napakowany elektroniką, skoro jego główna funkcja szwankuje a on sam funkcjonuje krótko. Teraz mamy żelazka z minikamerą (logo AI) wykrywającą rodzaj materiału i lodówki typu internet-of-things, w których kruszą się plastiki po schłodzeniu. Degradacja! Dlatego produkt ręcznie zrobiony tak dużo znaczy. Wraca mantra, że piękne jest to co się ładnie starzeje, a nie co się błyszczy na reklamie. Dobra brzytwa posłuży synom i wnukom. W związku z tym można się rozgrzeszyć z wyższego kosztu, nieprawdaż?

Kiedyś na Badger & Blade robiliśmy listę współczesnych makerów brzytew. Było tam ponad 100 pozycji. Niestety, ta lista chyba zniknęła. Zapoznałem się ze wszystkimi wytwórcami z tej listy. Wiele z przejrzanych projektów nie godziło się z moim gustem. Rozumiem, że makerzy sięgają bo odlotowe projekty (typu “smok”, “toporek” itp.) by uniknąć powielania modeli tradycyjnych oraz by dać upust fantazji swojej i klientów. I bardzo dobrze! A z gustami się nie dyskutuje. Jednak osobiście nie jestem w stanie zaakceptować wszelkich agresywnych dziobów, kolcy i zadziorów. Proste i oszczędne projekty wydają się bardziej szlachetne. Stąd myślę taka popularność pewnego projektu Rafała Lewandowskiego i modeli robionych przez Sebastiana Cichomskiego. Maker dodaje swój własny smaczek brzytwie, może być subtelny, ale wystarczający by do sprawdzonej klasyki dodać smaku i charakteru. Konserwa, tak jest. Jeśli taki projekt jest wykonany profesjonalnie, pieczołowicie ze zrozumieniem walorów użytkowych, otrzymujemy brzytwę na dekady, jeśli nie dłużej.

Obserwuje prace Gergely Horváth pod marką HG Razors od dłuższego czasu. Zdaje się, że moje próby zwymiarowania różnych wersji projektu Saito, pomogły HG w wykonaniu jego wersji SK2. Ponieważ zbieram różne wykonania modeli Saito, przyjrzałem się dokładniej pracom HG. Było warto. Najbardziej uderzająca była dbałość o szczegóły. To widać zarówno na ostrzu, jak i w wykonaniu okładek oraz oplotów do kamisori. Dopiero później mogłem zobaczyć co nieco z warsztatu. Wykonywanie logo grawerem to wyjątkowe podejście.

Nie wszystkie projekty HG budzą mój zachwyt. Jak pisałem, to kwestia gustu. Ale nawet te “dziobate” są na tyle intrygujące, a jednocześnie wykonane wzorcowo, że warto się nimi zainteresować. Ta obok, mimo wątpliwości co do walorów praktycznych, jest “warta grzechu”. Nie ma też co szukać u HG bardziej skomplikowanych wykończeń powierzchi (nie myląc z damastem), czy to ornamentów, czy tak lubianych surowych nacięć i trawień.

Brzytwę można kupić gotową, albo uczestniczyć w projekcie, przynajmniej podpowiadając wykonawcy swoje decyzje. Taka możliwość nie jest oczywista, bo klient potrafi być paskudny. Tak, czy inaczej skoro sięgamy po custom, i płacimy za custom, a współpraca wychodzi obu stronom na korzyść, warto uczestniczyć w realizacji. HG daje tę możliwość. Pozwala na ingerencje, nawet na poprawki (w moim wypadku zmieniliśmy piny). To jest zabawa. Przy tym wszystkim, HG daje gwarancję na zwrot brzytwy w przypadku niezadowolenia klienta.

Do realizacji zakwalikował się model dość tradycyjny, z lekkim uśmiechem, w wymiarze 9/8 (w wypadku uśmiechu i taperowania, ten wymiar nie straszy), 73 mm tnącego w szlifie 1/4. Klin i piny (pivot w wersji na śrubkę) z brązie fosforowym. Okładki cocobolo bez podklejki. Dłuższa historia była z doborem materiału. Niedostępność na rynku stali C125SC o mało nie skończyła się porzuceniem projektu. Na szczęście udało się wygrzebać starą formatkę ze “śmieci”. Zapewne przy wykonaniu na C105 poszlibyśmy w wykończenie satynowe. Hartowanie dało twardość między 61 a 62 HRC. Brzytwa przyjechała bez dedykowanego pudełka, ale… z śrubokrętem do pivota. Brzytwa w użyciu sprawdza się wyśmienicie. Wpada w piątkę moich najlepszych.

Poniżej, za zgodą HG, umieszczam kilka zdjęć z procesu wykonania. Różne ciekawostki można zauważyć.

honing stones

Pudełko na kamienie

Jnats są drogie i cenne. Bez przytaczania cen, bez wątpienia warto je chronić przed obtłuczeniem, a już zdecydowanie przed rozbiciem. Tak, one potrafią pęknąć, szczególnie te podatne na absorbcje wody, a przecież na wodzie się nimi pracuje.

Inna wersja, nakładkowa, dla Tsushimy na podstawce:

W szybkim i łatwym wykonaniu pudełka na miarę pomaga genialny serwis boxies.py przygotowujący projekty pudełek dla lasera. Poniżej publikuje dokładny projekt pudełka pokazanego na powyższym wideo. Pozstaje jeszcze polakierować całość.

Na szczególne uznanie zasłuchuje patencik z zatrzaskiem. Stosowanie zawiasów, magnesów, skobelków, wcisków jest problematyczne – droższe i utrudnia przechowywanie wielu pudełek. Polecam.

restauration, shaving

Wzorzec miary dla brzytwy

Kto remontuje lub kolekcjonuje brzytwy ten nie obejdzie się bez pomiaru wielkości ostrza. Na pierwszy rzut oka sprawa pomiaru wydaje się banalnie prosta. Bierzesz linijkę i mierzysz…. Ale skąd dokąd, jak podejść do ostrzy uśmiechniętych lub o zmiennym rozmiarze (a takie właśnie lubimy (· ͜ʖ ·), jak uchwycić wymiar wierzchołka grzbietu, ile “powiększamy” rozmiar mierząc płasko od grzbietu do ostrza po boku brzytwy (czyli przeciwprostokątną zamiast po osi brzytwy). Po co tyle zachodu? Po prostu podając rozmiar warto wiedzieć na ile jest on precyzyjny. A jeżeli ktoś sprzedaje brzytwę, to myślę że ma obowiązek zadbać o dokładność pomiaru. Oczywiście większe brzytwy są droższe, ale ważniejsza jest zgodność rozmiaru faktycznego z nominalnym – czyli jak najmniejsze zużycie. Sprawa liczenia kątów do ostrzenia to inna kwestia.

Na portalach aukcyjnych można zobaczyć zdjęcia brzytwy mierzonej suwmiarką. Zrozumiałe, że taki dowód nie pozostawia wątpliwości co do faktycznego rozmiaru. To co jednak pozostaje na KT po takim mierzeniu nie zachęca do kupna. Zęby bolą. Z drugiej strony popularne miarki płaskie (wydrukowana linijka metryczna oraz podziałka calowa ze wskazaniami x/8 i x/16 są dobre, ale niedokładne.

Swojego czasu w oko wpadły mi podziałki płaskie ze specyficznie ułożoną skalą. Te podejście pomaga sprawnie odczytać rozmiar na przecięciu linii pionowej i poziomej, zdecydowanie lepiej pracuje dla ostrzy uśmiechniętych. Czysto i przejrzyście. Jedyne udogodnienie, które warto w tej miarce wprowadzić to dodać trzeci wymiar – czyli spoczynek dla grzbietu na początku skali, tak by niezależnie od kształtu grzbietu, jego grzbiet bezsprzecznie startował na zero. Proste, ale skuteczne. Patrz na filmie.

Nowością, której nigdy wcześniej nie spotkałem, jest pomiar przelotowy. Oczywiście trzeba mieć przygotowanych kilka rozmiarów otworów dla różnych wielkości grzbietu, tak aby ostrze bezpiecznie mieściło się wewnątrz oraz wierzchołek grzbietu ostrza pewnie spoczywał na zerze. Duże brzytwy (np. 12/8) mają grzbiet raczej wypłaszczony, to właśnie dlatego otwór do pomiaru dla takiej budowy ostrza musi być nieco inny. Kluczową sprawą jest zastosowanie podziałki w układzie radialnym licząc dokładnie od wierzchołka grzbietu (czyli zera). Dzięki temu podejściu pomiar jest dokładny, mierzony w osi brzytwy. Dla przejrzystości skali zastosowałem podziałkę x/8 z jednej i x/16 z drugiej strony otworu. Nie ma problemu wprowadzić skalę metryczną. Chodzi jednak o przejrzystość.

Wszystko widać na wzorcu przygotowanym przeze mnie dla Grupy TG na FB. Podobną miarkę przygotowałem też w wersji hiszpańskiej dla grupy na Telegramie.

Mam nadzieję, że rozwiązanie się przyjmie, a wszelkie dodatki (kanji jnats, miary twardości, kilku-języczny słownik budowy brzytwy) będą przydatne. Kolejne usprawnienia są już w backlogu.

bowls, shaving brush

Wypieki Q3’23

Whisky cup reglaze

Kubek był już kilkukrotnie szkliwiony. Zaczynał od Saphranu, potem jakieś shino. Na końcu dosał Saturation Metalić. Wyszła więc niepowtarzalna kombinacja. Forma pochodzi z japońskiego wzoru na whisky cup, ale zasadniczo używa się go także to TG.

Kilka gryfów

Tym razem cel polegał na zrobieniu rączek szorstkich, przynajmniej w miejscu uchwytu oraz w rozmiarze knota fi 24. Jeden z gryfów miał tworzyć komplet z miską spękaną.

Miedzianka

W tym zestawie chodziło o dopasowanie gryfu do miedzianego klina w SK2.

Deep See Blue

Nawiązanie do Stirlinga Deep Sea Blue.

Stopy

lessons learned, razor, renovation, shaving

式2i3: Renowacja i drobne sztuczki


Kikuboshi 145 i KRG Saito SK3

Niby wszystkie wersje zaprojektował ten sam Ryuichi Saito 斎藤隆. Nie mniej każda, choć brandowane pod różnymi markami Ribbon Co, była wykonana w odmiennej formie. Zmiany uwidaczniają się nie tyle w samej puncy, co w zastosowanych materiałach, profilu i szlifie. W związku z tym, są to inne brzytwy. Szny ten sam, rozpoznawalny z daleka. Ale inne golenie. W tym wpisie pokazuje dwie cenione sztuki z rodziny SK. Z ich trzech wersji, to SK2 osobiście najbardziej mi pasuje, a ze wszystkich wersji SK2 to właśnie realizacje Kikuboshi wydają mi się najlepsze w użyciu. Stąd jedną z brzytew dziś jest właśnie Kikuboshi 145 (aka SK2). Druga to najczęściej spotykana wersja, czyli SK3 w typowym oznaczeniu w postaci puncy z inicjałami projektanta RS i tajemniczym oznaczeniem KRG (chyba nikt nie doszedł co ona oznacza). Wyjątkową czyni ją okładka z oryginalnym metalowym logo RS wtopionym w okładki. Jest to wersja rzadko spotykana na rynku.

Tyle o samych brzytwach. Dołączają do kolekcji. W tym wpisie chciałem przedstawić kilka trików stosowanych w czasie renowacji. Każdy znajduje swoje sposoby na trudności, które napotyka przy renowacji. Warto się podzielić na konkretnym przykładzie.

(nie)Trick nr 1

Renowacja jest przede wszystkim próbą cierpliwości. Podziwiam niektórych mistrzów renowacji, bo ich kunszt, oprócz wiedzy, świadczy o anielskiej cierpliwości. Mnie często jej brakuje. Normalnym jest pokusa pójścia na skróty. Sam niejednokrotnie dostawałem dobre rady wskazujące elektronarzędzia, głównie typu końcówek do Dremela. Niestety, uważam że nie ma drogi na skróty. Żadne roztwory, ani dyski szlifierskie nie nadają się do tak delikatnej pracy. Zrobią więcej szkody niż pożytku. Użycie tych narzędzi to nie trick, tylko kosztowna droga na skróty.

Trick nr 1

W związku z powyższym konieczne jest zbieranie wklęsłości szlifu kolejnymi gradacjami papieru (500, 600, 800, 1000, 1200, 1500, 2000 w moim przypadku). Materiały miękkie (typu tkaniny ścierne) nie nadają się, bo w gruncie rzeczy chodzi o zrównanie “dołków” i “górek” na remontowanej powierzchni. Najlepiej by materiał ścierny pracował na jak najszerszej powierzchni. Miejscowe wybieranie materiału może wręcz zmienić geometrię ostrza. Dość popularnym jest użycie korka ze względu na równowagę sztywności i elastyczności, oraz profil. Mój osobisty trick polega na …. użyciu widelca. Tak właśnie. Kto próbował pracować korkiem od razu wie ja niefajnie ściska się taki mały przedmiot kilka godzin. Widelec wyśmienicie poprawia uchwyt, manewrowość i nie męczy ręki.

Zwróćcie uwagę na tajemniczą cyfrę 3 przy pivocie

Trick nr 2

Starowinki mają to do siebie, że najczęściej wżery pojawiają się w najgłębszym miejscu szlifu przy czubku ostrza. Bywa, że brzytwa wygląda na NOS, a na nosie ma tak głęboki wżer, że i tak trzeba całą szlifować dogłębnie. Jak wspomniane wyżej, miękkie i wąskie tarcze się nie sprawdzają. Ale sprawdzają się twarde kamienie. Pokazane na zdjęciu paluszki, podpatrzone u jednego z naszych producentów, ścierne są bardzo pomocne. Można dobrać potrzebne gradacje. Przed wszystkim trzymanie takiego paluszka jest wygodne i bezpieczne. Wystarczy odpowiednio zaokrąglić jego końcówkę. Niektórzy stosuje zestaw kamieni naturalnych tzw. paluszków jnat, dokładnie w tym samym celu. Wybranie uszczerbków w ten sposób przyspiesza pracę z papierem ściernym. Ten etap zawsze jest niezbędny.

Trick nr 3

To nie trick, ale też chyba nie lenistwo. Wygląda na to, że w polerowaniu także trzeba robić progresję. Po papierze 2000 wciąż zostają wyraźne ślady. Nawet jeśli celuje się w wykończenie satynowe, a nie lustro, wyraźne rysy są jakby zgrzytem. Dlatego najpierw stosuje pasty diamentowe o różnej gradacji, sukcesywnie przechodząc na pasty polerskie i nabłyszczające. Przy takiej ilości przejść wydaje mi się wskazane użycie elektrycznej polerki i różnych tarcz filcowych i materiałowych. Na końcu nie objedzie się bez polerowania ręcznego.

Trick nr 4

Co jest najtrudniejsze i irytujące w renowacji. Dla mnie, są te małe wkurzające podkładki, które nie chcą w dodatku przechodzić przez mocno spasowane pręty do nitowania. To wszystko w układzie 3D, z tendencją to spadania. Dlatego zaklepuję jedną stronę przed osadzeniem w okładkach. Następnie mocuje nit w szczelinie samozaciskowej płyty roboczej (zwykłej, ale super twardej deski). Sprawdzi mi się to podejście wyśmienicie. Ten sam samozaciskający otwór sprawdza się przy wyrabianiu klina.

Inna bardzo częsta wada brzytew to brak centryczności. Wtedy brzytwa zahacza za okładki. Pomijam niezrozumienie jak działa klin i błędy z tym związane oraz problem “żyjących” okładek rogowych. Chodzi mi raczej o typowy brak centryczności otworów na nity, który kończy się skrzywieniem nita. Efekt użytkowy jest taki sam – ostrze haczy o okładki. Wywiercenie centrycznego otworu prostopadle do okładek jest sprawą jasną. Trick (nie trick) polega na próbnym skręcaniu brzytwy śrubkami o identycznej średnicy co nit. Pomijanie tego etapu kosztuje.

Trick nr 5


Myślę, że panowie, którzy mają nieporównywalnie więcej doświadczenia ode mnie mogliby tu wiele dodać. Wszystkie prace związane z renowacją wspomnianych na początku SK2 i SK3 są dostępne na playliście YT

Na koniec przedstawiam ostrzenie SK3. Bardziej spektakularnie byłoby pokazać SK2. Nie mniej nawet na tym przykładzie widać mniej więcej o co chodzi w ostrzeniu brzytwy z uśmiechem. Nie ma na wideo jakiegoś własnego tricku. Choć muszę przyznać, że podobnie jak w garncarstwie, najlepiej pracuje się na stojąco, blisko wody.

honing stones, jnat

対馬 Tsushima


Eksperymentalny podział kamienia 

Tsushina to nazwa wyspy niedaleko Nagasaki w Japonii. W gronie pasjonatów jnat, knifemakerów, brzytwiarzy i stolarzy nazwa Tsushima budzi jedno automatyczne skojarzenie do grubych osełek o czarno-szarym kolorze. Mimo, że kopalnia już nie działa, a sprzedaż nowych osełek jest ograniczona do starych zapasów surowców, Tsushima na tle innych jnats w typowym rozmiarze jest całkiem dostępna cenowo (150-200USD u źródła, plus cła i transport w Europie i USA).

Ta najczęściej spotykana wersja Tsushimy ma kolor czarny, łatwo wytwarza mleczno-szarą zawiesinę i jest kamieniem średnio-miękkim. Kopano ją spod dna morskiego (ciekawe byłoby dowiedzieć się jak radzono sobie kiedyś z takim wydobyciem. Na rynku spotyka się jej dwie formy – grubej cegły oraz sześciennych okruchów do wytwarzania zawiesiny. Mówimy tu o kamieniu określanym mianem Ocean. Istnieje też kamień Tsushima Mountain o kolorze brunatnym w niższej progresji.

Nie zacznę od zachwalania tego kamienia. Byłoby to bardzo mylące dla osób zaczynających z jnats. Chciałoby się mieć jeden kamień, który zarówno formuje, jak i ostrzy, i dodatkowo poleruje. Tak się niestety nie da… Tsushima jest wspaniałym kamieniem korygującym tzn. Nagurą. Różnie określa się jej gradację, czasami mylnie porównując z kamieniami syntetycznymi. Skorą jest Nagurą, naturalnym będzie odniesienie do etapów progresji wg Mikawy (choć z nimi nie ma nic wspólnego). Tsushima pracuje najlepiej w środku skali, na etapie Mejiro i Tenjyou – już po uformowaniu i zasadniczym ostrzeniu. Czego należy się po niej spodziewać? Amatorzy noży i stolarze – wykończenia, amatorzy brzytew – pięknej korekty krawędzi tnącej. Ta korekta to czyszczenie po wcześniejszych etapach, usuwanie rys, wyrównanie apexa. Daje też typową dla jnat powierzchnię przypominającą trawienie metalu. To bardzo dobra oznaka. Wskazuje na to, że kamień zbiera materiał z bardzo małymi zarysowaniami, gęsto i płytko, zamiast zacierania powierzchni i jej wybłyszczania. Jest to więc efekt bardzo “szlachetny”. Nie jest bełkotem stwierdzenie, że Tsushimą można wykończyć brzytwę do dobrego golenia. Takie przykłady można znaleźć na internecie (np. pan Ortiz), i z powodzeniem naostrzyć tak samemu. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość, zacząć od kamienia odświeżonego płytką diamentową niskiej gradacji, kontyować na własnej zawiesinie wykonanej własnym okruchem Toma i kończyć delikatnie na samej wodzie. Właściwości tnące kończą się na granicy jakiś 6 lub 8 tys grit (zależnie od opinii, bo nie jest to wartość mierzona), ale można doprowadzić kamień do efektu zacierania powierzchni (tzw. burnishing). W praktyce kamieni syntetycznych zwykło się deklarować poziom naostrzenia odnosząc się do gradacji grit użytych kamieni. Pomijając nieporozumienia wynikające z użycia różnych skali grit oraz zachwyty nad błyszczącą powierzchnią boczną krawędzi tnącej, to właśnie na takim etapie kończy wiele brzytw. I co więcej, golą skutecznie. Nie ma co jednak ukrywać, że prawdziwe wykańczanie brzytwy, etap Awesado, zaczyna się od Koma, czyli jeden etap w progresji wyżej. Tu sprawdza się zasada: im lepiej wykonany etap poprzedni, tym lepsze rezultaty w etapie kolejnym. Stąd Tsushima jest kamieniem wdzięcznym i przydatnym. Jest bezpieczna, przewidywalna i bardzo jednorodna. Zdecydowanie warto mieć okruch Tsushimy w swoim zestawie Nagur. Jednak dopiero użycie kamienia pełnowymiarowego zapewnia oczekiwany efekt w sposób komfortowy.

Powyższe dotyczy kamienia najczęściej spotykanego. Posiadam inną Tsushimę (na zdjęciu obok), która jest kamieniem bardzo twardym (oceniam na przynajmniej LV4.5) i w wyższym poziomie progresji. Jak widać na zdjęciu, sprzedawana była wersja nielakowana i cienka (trochę ponad 1cm) bez obaw o pękanie. Czasami zastanawiam się czy to jest ta sama skała. A może jest to żadka Otaniyama….bliźniaczy kamień do Tsushimy o wyższej progresji.

Tsushima jest najczęściej spotykana w rozmiarach 21x8x5 cm i waży sporo ponad 2kg. Grubość 2 cali ma swoje uzasadnienie. Po pierwsze, Tsushima w tej najczęściej spotykanej formie, jest kamieniem podatnym na pękanie. Tak mówi literatura. Potwierdzają to także osoby które znam, a które doświadczyły już tego na własnym kamieniu. Na ewentualne pękanie ma wpływ namaczanie kamienia wodą. Ten kamień “lubi” wodę, choć nie pije tak łapczywie jak niektóre inne podobne kamienie. Nie mniej długie moczenie być dla niego zabójcze. Trudno to sobie wyobrazić ponieważ sterukturą jest bardzo jednorodny i zwięzły. Nie ma żadnych przestrzeni, podziałów warstw ani otworów po gazach (tzw. “Su”). Mimo wszystko, Japończycy, którzy z zasady znają się na kamieniach perfekcyjnie, Tsushimę szczelnie lakują, a czasami dodatkowo lakują po zaciśnięciu jej w papierze ryżowym. Po drugie, jako kamień o miękkim spoiwie, stosunkowo “szybko” się ściera. Może to być zauważalne, przy ostrzeniu dłuteł i noży, kiedy to kamień jest zużywany na określonym fragmencie swojej powierzchni. Stąd łątwiej mogą pojawić się deformacje (łódkowania), które wymagają prostowania całej powierzchni, a więc ścierania jej także tam, gdzie się nie zużywała. Jest to przyspieszony proces zużywania kamienia.

Wiedząc o podatności tego kamienia na pękanie, podjąłem ryzyko rozdzielenia go na dwa cieńsze kamienie. Dlaczego? Przede wszystkim, ani ja w swoim życiu, ani moi synowie, nie zużyliby tak grubego kamienia. Po drugie, nie zużyliby go ponieważ w grę wchodzi ostrzenie wyłącznie brzytew. W takim ostrzeniu zużycie jest znikome, a starciu podlega w zasadzie cała powierzchni. W przeciwieństwie do ostrzenia innych narzędzi, w tym wypadku nie powstają miejscowe wyłódkowania. Po trzecie, w ostrzeniu brzytwy nie stosuje się siły do naciskania narzędzia. Kamień nie jest więc narażony na dodatkowe naprężenia. Po czwarte, ostrzenie brzytwy w jednym stopniu progresji nie jest procesem długim. Nawet jeśli trwa 30 min i w tym okresie kamień jest nasączany wodą, to jest to czas nieporównywanie krótszy od codziennego ostrzenia zestawu 10 dłut i 4 strugów. Kamień nie pękł w czasie rozdzielania. Rozdzielone kamienie nie pękły w czasie obróbki. Dodatkowo zostały dokładnie zalakowane. Aby zapewnić równomierne podparcie, zostały osadzone na drewnianych podstawach. Podstawy są wykonane z bardzo twardego i wysezonowanego drewna jaworowego. Nie powinny się skręcać. Dodatkowo, aby zapewnić równomierność podparcia, kamienie zostały osadzone na poduszce z elastycznego kleju. Jak się to rozwiązanie sprawdza, mogę zaraportować za jakieś 6 miesięcy.

Tymczasem zapraszam do zapoznania się z poniższą dokumentacją tego nietypowego potraktowania Tsushimy.

custom, razor, shaving

War’s razor

size:
hollow:
maker:
place of make:
date of make:
blade material:
scales material:
weight:

8/8
full
Yurii Kravchenko
Ukraina, Chernihiv
may 2022
105WCr6
Titanium BT 4
90g


Author

Yurii Kravchenko is a well known and appreciated razors’ maker who lives in Ukraine. All fans of traditional shaving may get familiar with his products over web or get users’ opinions from all over Europe. It is fair enough to say that Sebastian Cichomski, our most known Polish maker, he nominated Yurii for “Art Day 1” on facebook in April 2021.

Yuri’s portfolio is composed of a number of razors at high maturity levels of design and make. My favorits are: Cardinal (very specific ending of the tail), Ukulele (black blade but mirror finish of the rest) or El Comendante – all referenced in the fotos above- click to enlarge. Most of them are big smiling blades at high sizes, even 11/8. “Orthodox” shavers can identify something fitting their preferences at 7/8 straights. Still with the specific Yurii’s touch and style.

There were two features wchich attracted my immediate attention to his works. The blade, the scales, the graphics all that is designed professionally and well documented. This is where AutoCAD gets engaged and the graphical designe steps in to get the most out of the set of the materials for a specific piece of razor. Technical drawings have been published already many times on Yuri’s facebook profile, which is not that common for other makers. The second very appealing feature is the variety of materials used, his dedication and passion for the form and the details.

Not everything is super perfect, not at all. However things like oxidation, the ornaments on the spin, engravements on the blade and scales are off the top shelf. A caveat: I’m not saying that other makers could not have done similar pieces. They not seldom are fully capable to do so, but they do not do it, at least not as a core stream of their production. I suppose this is the power of market rules. At the end I encourage you to see his fb profile to watch his workshop, namely the tooling, stencils on the wall as well as overall layout and ergonomy.

Cardinal on its design drawing (foto Y. Kravchenko)

Context

The idea for this razor came in direct reaction to the Russia invasion on Ukraine. I considered buying something from Yurii earlier but it has not materialized. Then, in one moment, Ukrainians world broke apart. Many changed in our world as well. Now we live together – in every town and village, in every school, in every store, in many of our houses, all there we are with Ukrainians. We all have become experts in Ukrainian topography. The war affected our mindset profoundly and rapidly. Aside the evident barbarity of Russians, we can experience unusual eruption of good will and energy from ordinary people. We can observe a number of similarities with Polish history, people’s behaviours, hopes, betrayals and other patterns. We’ve been monitoring all the news, shelling and bombing maps, events. Some have been exposed for direct threats.

The above is not a cause sufficient to buy a razor. Not at all. It would be rather a reason to drop and get away from buying, from consumerism. But it is a reason to refresh direct relations with people engaged, to get to know if the workshop of famous maker survived the siege, whether he restarts his production and if the war reflects in the designs. Hence, the decision was one and simple – let’s make it.

Design

The engravement on the blade as such was not indented as a leading theme. In fact I was quite concerned to place it there. However, the connotations of farmer’s tractor towing TOR-M2 missile system and the sinking flagship vessel Moskva (probably the only case in the history that flagship vessel of large flotilla is destroyed without extended battle) – they both have became natural and automatic symbols of the war. Hence, the engravement landed on the blade.

The additional element is the inscription indicated the place of made and for whom it is made “зроблено в Україні для Польщі”.

The core of the design are the scales. They are to say a part of the story, reprint what has appeared in real local newspapers. It was not an easy, due to extinction of traditional newspapers in general. I managed to collect a pile of newspapers but it was Yurii who found the proper one. One side comes with the news on signing the Lend-Lease act for Ukraine (referring back to the famous one from W2W) while the revers is a report on the help for war refugies, our guest in Poland.

There was even an idea to make the blank out of a piece of Russian military wreck which are common in the Czernihov and other areas all around Ukraine. That reminds one of our colleagues who brought a piece of grenade that hit him during his mission in order to forge of a blade. Yurii definitely dropped the idea stressing out the shity quality of the steel. The rought finish has remained – the oxidation and monochromatic look. Nothing except the edge does shine.

The underlining assumption was that the razor needs to be fully functional. Therefore my choice was on Pegasus model a the maximum size of 8/8 of smaller. Maybe, one time I will go for Cardinal 11/8, but not now. One additional ornament on the spin resembles traditional Ukrainian embroidery


Usage

I hope that some of the well known youtubers will transmit his review of the rezon on FB live or youtube channel. Will see. In general, the razor shaves well or it goes out of use. The other matter is if the the good razor manage to get into a regular daily rotation set. At this stage that is unknown. Will see it in future. I hope it will. I’m also going to monitor how quickly it looses its sharpness. What can be claimed now, it is not vulnerable for rusting.

This time, I had the pleasure to hone brand new blade, forming the edge from zero. My set of jnats (Aoto Tamba, Igarashi Blue, Shabudani with four naguras as the core progression and then absolute finish on my super awesado Mizu Asagi) made great job with outstanding results.

Good to know that our local fan of traditional shaving (Mariusz vel Fernando) has established relation with Yurii and Dmytro (the author of the graphics) and makes shaving soaps and AS with similar symbology. Enjoy.