hone, honing stones, jnat, nagura, shaving, Uncategorized

Jnats – japońskie kamienie naturalne

W skrócie

Jnats są mało znane w Polsce. Barierą popularyzacji są koszty. W niniejszym tekście znajdziesz propozycję poznania jnats bez rozrzutności i jak systematycznie zwiększać zaangażowanie, jeśli będziesz chciał.

(0) Jeśli jedynie podostrzasz brzytwę – zacznij od dobrej Suity, jest to opcja zero. (1) Jeśli chcesz wejść w minimalny zestaw one-stone-hone – kup Nakayamę z okruchami Botan, Mejiro, Toma. (2) Jeżeli jeszcze chcesz rozszerzyć progresję – dokup okruchy Ban, Tenyou, Koma, najlepiej stare (tzw. tani złom) To już wystarczy. (3) Jeżeli chcesz osiągnąć najwyższą delikatność ostrza – dodaj na koniec progresji jakiegoś wyjątkowe Awesado …… w tym momencie przekroczyłeś granicę tego co konieczne (4) Jeżeli remontujesz brzytwy lub lubisz ostrza o szlifie pełnym – poszukaj kamieni Ara-to na początek progresji np. Aoto Tamba. (5) Jeśli poszukujesz dalej to znaczy, że stałeś się hobbistą, koszty nie są barierą nie do przebycia i bawi Cię dobieranie kolejnych kamieni – zamiast okruchów dobieraj więcej kamieni bazowych, różnych dla różnych etapów i typów ostrzy.

Zawracanie głowy

“Całe to ostrzenie brzytew to zwykłe szuru-buru”. Zgadza się. Tak może powiedzieć ktoś, kto dokładnie wie o co chodzi, ma opanowane swoje kamienie, zna swoje brzytwy, ma czucie, osiągnął powtarzalność i automatykę. Dla reszty błędem jest założenie, że ostrzeniu i kamieniom wystarczy powierzchowne potraktowanie. Założenie “jakoś tam sobie poradzę” często kończy się rozczarowaniem i zamyka drogę do nabycia tej umiejętności. W praktyce, aby dojść do jakiegokolwiek biegłości w ostrzeniu, konieczne jest odbębnienie swoich d-godzin. Nie da się inaczej: próby, frustrujące błędy, małe sukcesy, błędne zakupy, podniszczone brzytwy,  cierpliwość, wytrwałość i chęć nauki. Najprostsze rozwiązanie to wysłać brzytwę do ostrzenia. Za granicą taka usługa kosztuje £20. W kraju są fachowcy ostrzący odpłatnie taniej oraz koledzy z forów, którzy pomagają gratis. W innym przypadku zaczyna się proces uczenia się.

Nauka ostrzenia dotyczy techniki i kamieni. Poniżej odnoszę się do kamieni. Konkretnie do “wąskiej”, choć bardzo licznej, grupy kamieni japońskich. Proponuję drogę łagodnego zaznajomienia się nimi, krok po kroku, bez nie-wiadomo-jakich inwestycji na początku.

Czy w Japonii wylądowali kosmici?

Z jakiego niby powodu akurat w Japonii miałyby być jakieś wyjątkowe kamienie do ostrzenia brzytew? Słuszne pytanie.

Po pierwsze: nie zamierzam argumentować, że jnats są najlepsze. Nie ma się co spierać. Ten tekst powstał, aby zachęcić grono TG do użycia jnats. Niestety ich popularność w kraju jest śladowa. Największe przeszkody w popularyzacji tematu są opór (tzn. twarde obstawanie przy swoim) i brak dostępnej wiedzy. Gdy  na forach TG zaczyna się spór o wyższości jednych kamieni nad drugimi, to zazwyczaj okazuje się, że te kamienie, które akurat ktoś ma, są dla niego najlepsze. Druga przeszkoda jest ściśle związana z pierwszą. Nasza wiedza o jnats, a może o kamieniach w ogóle, zawsze jest mocno ograniczona. Z jednej strony nie jest ją łatwo zdobyć, z drugiej w przestrzeni Internetu istnieje wiele mitów i informacji wprowadzających w błąd. Dlatego trzeba się dzielić nią odważnie, ale z szacunkiem. Nie piszę, że cena jnats jest barierą, bo będę się starał pokazać, że nie jest konieczne startować z kamieniołomem bardzo drogich kamieni, by wejść w temat.

Japonia ma szczególne położenie i budowę geologiczną. Nie mam fachowej wiedzy, by się wypowiadać w tej sprawie. Niemniej niespotykana różnorodność i mnogość kamieni w Japonii jest nieporównywalna do całej reszty świata. To jest znaczący fakt.

Po drugie, zgodnie z moją prywatną teorią, sądzę, że to nie kosmici doprowadzili do takiego stanu wiedzy i obrotu kamieniami w Japonii, ale w dużej mierze  zwykłe prawo równowagi podaży i popytu. Nie ma to nic wspólnego z brzytwami, a nawet sławnymi mieczami. Japonia stała i stoi budownictwem drewnianym. Od małych domków, przez świątynie do najsławniejszych zamków. Co więcej, są to konstrukcje odporne na trzęsienia ziemi i wiatry, majstersztyki ciesielstwa. Stąd w Japonii tak wiele narzędzi do drewna, których u nas nigdy nie było albo już nie ma. Trzeba je wszystkie ostrzyć, niektóre codziennie. Jest niezbędne do osiągnięcia tej niesamowitej precyzji w skomplikowanych połączeniach ciesielskich, z której oni słyną.

Po trzecie: chodzi o tę specyficzną duchowość Japończyków. Wiecie o co chodzi. Każda sprawa, od przygotowania herbaty, przez sztuki walki, prace rzemieślnicze, pismo, ceramikę itd. odbywa się w sferze często dla nas, Europejczyków, niepojętej. Łatwiej rozumieć to tym, którzy na poważnie zaangażowali się w którąś z tych dziedzin, w Polsce zazwyczaj w sztuki walki, w szczególności Aikido. Nie chodzi tu o manię. Nawet nie o perfekcjonizm. Bardziej o stan ducha. Sprowadzając to do banalnych i znanych nam sytuacji powiem, że teraz zdecydowanie bardziej rozumiem kobiety, w tym moją kochaną żonę, które robiąc na drutach się relaksują. Dla mnie ostrzenie nie jest męczarnią ani stratą czasu, lecz odpoczynkiem, odstresowaniem, przywróceniem równowagi. Czymś podobnym do robienia na drutach. Swoją drogą takie podejście sprzyja opanowaniu tematu.

Fastfood na początek

Na początku przygody z TG mamy oczekiwanie, że jeżeli mamy ostrzyć, to jeden kamień powinien wystarczyć. “Aż jeden. I dlaczego taki drogi.” Idea jednego kamienia do ostrzenia jest jak najbardziej zasadna. Niestety, ostrzenie jednym kamieniem niesie ze sobą spore ograniczenia co do brzytwy i co do ostrzącego.

Myślę, że najlepszym wyborem na ten jeden kamień spośród jnats będzie SUITA 巣板. Oczywiście dobra Suita (przymiotnik dobra/y można stosować uniwersalnie w każdej opcji). To właśnie na Suicie pierwszy raz naostrzyłem brzytwę (jej zdjęcie niżej), a była nią Filarmonika F14. To także po niej pierwszy raz udało mi się przejść test włosa HHT. W obu przypadkach byłem szczęśliwy i zaskoczony. Nie tylko z efektu, ale także szybkości. Jest jeszcze jeden aspekt o krytycznym znaczeniu na początku nauki ostrzenia. Te Suity, które miałem, dają dobre odczucie dla użytkownika. Ostrzenie na powierzchni zachowującej się jak szkło jest bardzo frustrujące. Bez jakichkolwiek sygnałów, że kamień zbiera materiał, można skutecznie i trwale się zniechęcić. 

Suitą ostrzę na jej własnej zawiesinie. Zazwyczaj jest ona mleczna, mączysta i pachnąca jakby palonym gipsem.  


Ulubiona Shinden Suita Kiita

Suity są ładne. Te, które używałem mienią się żółtawo-bursztynowymi pasmami. Widać na nich wyraźne warstwy. Nierzadko widać długie, proste linie, jakby włosy.  Cechą charakterystyczną są jakby bąbelki i kieszonki po gazach (Su) w strukturze kamienia. Podobno słowo Suita można tłumaczyć jak sieć, bardziej mi to przypomina jednak chleb na zakwasie. Bywają też Suity wyjątkowej urody. Jakby przekładańce, mozaiki, z kolorami od kremowych przez zielenie do ciemnoniebieskich (patrz niżej). Suit jest kilka rodzajów z 3 różnych warstw (strat) i mają swoje specyficzne nazwy.

Shoubudani Suita

Dlaczego nazywam je fastfoodem? Bo działają szybko, efektywnie i mogą od biedy wystarczyć jako jeden kamyk. Te, z którymi miałem do czynienia, oscylują w okolicach progresji odpowiadającej gradacjom 4K do 7+K. 

Na szlifach w pełni wklęsłych sprawdzają się doskonale. Na połówkach i ćwiartkach – gorzej. Pokazywałem na forum cięcie włosa po ostrzeniu jedynie na Suicie. Jednak nie kwalifikuje się ich do grona kamieni AWESADO – czyli wykończeniowców.

Mówiąc o koncepcji jednego kamienia można się zastanawiać, czy Suity da się przyrównywać do Coticule. Dość karkołomne zadanie. Nie, to są inne materiały, inny element ścierny, inna struktura itd. Z drugiej strony mają podobnie szeroką gamę progresji. Gdyby jeszcze zacząć na dobrej Suicie stosować metodę unicot, to efekt byłby także bardzo dobry, może nawet na szlifie wedge. Jednak nie zachęcam. Nie jestem zwolennikiem wytwarzania multibevel. Wszystko fajnie, szczególnie na głębokich szlifach i kiedy nie zmieniamy kąta ostrzenia. Ale na brzytwach uśmiechniętych, o płytszym szlifie, albo jeszcze zmiennej geometrii, oraz kiedy zmieniamy kąt ostrzenia po jakimś czasie, multibevel staje się koszmarem.  To takich manipulacji potrzebnej są bardziej radyklane środki niż Suita. No chyba, że jedynie do-ostrzamy.

Pizza

Czy pizza zalicza się do fastfoodów? Włosi by nie potwierdzili. Wszak dzięki swej różnorodności daje bardzo szeroki zakres doświadczeń kulinarnych.

Jaki może być kolejny krok poszerzający doświadczenie w ostrzeniu brzytwy? I to pozostając w idei jednego kamienia oraz wciąż idąc za wewnętrznym głosem rozsądku “po co Ci ten cały kamieniołom“?

Myślę, że w kolejnym kroku warto sięgnąć po jeden dobry kamień bazowy i NAGURY 名倉. Termin nagura pada pierwszy raz. To nic innego jak okruch. Taki jak przy Coti, czy Mullerze. Mały kawałek skały do wytwarzania zawiesiny. Przy tej okazji można pierwszy raz wskazać zaletę kamyków naturalnych. Używając okruchu wytwarzamy zawiesinę, którą da się skutecznie i świadomie operować jako głównym materiałem ściernym, a kamień bazowy wciąż się odświeża, automatycznie. Nie ma problemu tępienia diamentów, czy co znacznie gorsze, wypadania ścierniwa.

Nakayama z podstawowymi nagurami

Skoro dbamy o to, by zestaw były mały i poręczny, o szerokim zakresie progresji, to powinien on się składać z 3 okruchów i dobrej bazy. Stawiam na następujące nagury: Botan ボタン, Mejiro 目白, Tomo 共名倉 . Och, tu już można wchodzi w duże dyskusje. A może lepiej Botan, Tenjyou i Koma? Ja bym obstawiał na razie te pierwsze trzy. Będzie też taniej, ponieważ Tenjyou i Koma są najdroższe z tego zestawu. Ustawiając te 3 wymienione w podanej kolejności i operując zawiesiną, oraz dodając ostatnie przejściem na samym kamieniu bazowym z czystą wodą, łapiemy zakres mniej więcej od 3K prawie do końca. Co więcej, ciągłość progresji jest już niezła. Większa niż użycie 4 różnych kamieni syntetycznych.

Tylko po co komu ciągłość progresji? Są dowody (patrz science of sharp), że przy odpowiedniej technice (ostrzenie “z włosem”) można przeskoczyć z diamentu 1K na wykończenie 10K i ostrze jest absolutnie nadające się do użycia. Osobiście nie próbowałem tego eksperymentu. Natomiast na YT jest mój filmik, w którym ostrzę brzytwę o zniszczonym ostrzu. Mimo poważnych uszkodzeń różnych rodzajów, przechodzi test włosa bez problemu. Każdemu odejdzie ochota do golenia tym ostrzem po obejrzeniu go pod lupą. Pełna progresja w ostrzeniu jest potrzebna do jakości golenia (tak, to się czuje) i do trwałości ostrza (tę oczywistą prawdę można poznać ostrząc noże na samych piaskowcach). Na innym zestawie filmów, gdzie ostrzę jedną brzytwę przeróżnymi kamieniami widać, jak skoki w progresji w błędną stronę ujawniają się bruzdami i nierównościami apexa na wyższych gradacjach. Dlatego przyjmuję zasadę: im “gęstsza” progresja tym lepiej. Dlatego 3 nagury użyte z dobrą bazą to zdecydowanie lepsze rozwiązanie pniż jedna Suita. Lepiej zarówno dla skali progresji, jak i gęstości progów na tej skali.

Najbardziej znane nagury to Shiro Mikawy. Zapewne najbardziej znane z powodu uroczych stempelków. To one wskazują jakość, źródło nagury i jej rodzaj. Do ich odczytania nie trzeba znać japońskiego, wystarczy prosta legenda. Czyli co – rodzaj narzędzia wspomagającego sprzedaż? Właśnie. A może szczególnie sprzedaż za granicę? Resztę zagrożeń można sobie dośpiewać. Innymi słowy, zakup pięknej Mikawy może dać nam wspaniały kamyk, ale wcale tego nie gwarantuje.  Osobiście miałem szczęście zaopatrzyć się parę razy w tzw. złom. Czyli stare okruchy, z wytartymi napisami, często przybrudzone i mało atrakcyjne. W takim wypadku trzeba mieć albo dużą wiedzę, ale zasięgnąć życzliwej pomocy kogoś, kto się na tych sprawach zna (dzięki Alex) aby te okruchy ocenił i uszeregował. To nie jest prosta ekspertyza. Efekt jednak odpłaca się z nawiązką. Z tego złomu, który kosztuje grosze, odpadło mi może 25%, a jednocześnie trafiło się kilka wspaniałych nagur pierwszej klasy. Zakup złomu się finansowo opłaca.

Cześć złomu już po oznaczeniu

Pozostaje wybór bazy. Niestety, to nie jest wybór tani. Im lepsza baza tym cały proces będzie lepszy. Mówiąc prościej: warto zdecydować się od razu na coś drogiego i pewnego – Honyama 本山 Awesado 合砥 , czyli wykończeniowce z Nakayama lub Shobudani. Są najbardziej znane, popularne i zazwyczaj bardzo dobre. Byleby miały dobry rozmiar, były twarde, dawały dobre odczucie pracy na kamieniu i były pre-finisherami, albo lepiej finisherami. Kamień zbyt miękki będzie przeważał swoją zawiesiną to, co uzyskamy z nagury i zaczyna się problem. Zbyt twardy może nie dać wystarczająco wyraźnego odczucia zwrotnego w ostrzeniu. Mój ulubiony to właśnie wykończeniowiec Nakayama (na zdjęciu). Niewiele różni się od niego inny – Aiwadani Awesado 岩谷, też jest dobrym wyborem. Są Ozuku, Shoubudani itd. Wiele różnych kamieniołomów dostarcza dobrych wykończeniowców. Natomiast Nakayama jest zazwyczaj bardzo dobry, stosunkowo przystępny cenowo, dość prosty do rozpoznania, często posiada oznaczenie Kyoto Natural Hone Association  (widoczne  na  jednym  ze zdjęć poniżej) . Dobrym Nakayamą można na samej wodzie doprowadzić ostrze prawie do docelowego stanu.


Mój Nakayama Awesado
Wariant tańszy i wcale nie gorszy – Awadani Awesado

Poszerzenie smaków

Wielu nie przepada za pizzą. Nie jest to żadna wyrafinowana potrawa. Wciąż jednak można wybrać się z ukochaną osobą do włoskiej restauracji i do dobrej pizzy domówić wyborne wino albo w zamian zamówić sałatkę albo macaroni.  Powoli przesuwamy się ze strefy małej gastronomii w kierunku restauratorstwa.

Skoro jesteśmy gotowi na poszerzenie smaków i całego podejścia do ostrzenia, pierwsze co można zrobić z zestawem jednego kamienia i 3 nagur, to dodać więcej okruchów. W poprzednim rozdziale opisałem dlaczego ciągłość progresji w ostrzeniu jest ważna. Dodanie kolejnych nagur “zagęszcza” progresję. Tak więc przed Botan dodamy Ban バン , za Mejiro dodamy Tenjyou 天上 (choć niektórzy robią odwrotnie), przed Tomo dodamy Koma コマ (drogi!). Tym samym uzyskamy łagodne przejścia pomiędzy gradacjami i zaczynamy wchodzić w ostrzenie dość wyrafinowane. “Dość” zostawia pewną rezerwę – tak, bo przecież nie mówimy o dobieraniu kamienia do ostrza i stali. Nie ma co wariować. To już jest naprawdę strefa hobby lub marszu ku perfekcjonizmowi. Zaczyna być drogo. Ale wcale nie trzeba kupować Mikaw, można posłużyć się złomem, który często jest lepszy a na pewno zdecydowanie tańszy.

Poprzedni zestaw uzupełniony 2 Mikawami w miejsca przerw tak by uzyskać pełną progresję
Wariant tańszy i lepszy – stare nagury ze “złomu” wymieniły Mikawy. Za bazę służy Aiwadani Awesado. Warto zauważyć, że niektóre nagury posiadają nacięcia. Bez nich “przysysają się” do bazy i wyrobienie zawiesiny jest bardzo trudne.

Deserek i kawka

Smaczny deserek, wyborna i pachnąca kawka, brak pośpiechu, dobre towarzystwo. Te sprawy wychodzą ponad zwykły cel  – najeść się.

Ostrze przygotowane w sposób opisany wyżej jest już bardzo dobre. Na deser zamawiamy coś ekstra. Istnieją kamienie o niemal magicznym wpływie na brzytwę. Tam, gdzie wydaje się, że progresja została zakońćzona, one dają to coś, co powoduje że ostrze jest ostre i delikatne. Nie jestem pewien, czy da się przetłumaczyć odczucia na parametry mierzalne. Często na forach można przeczytać o goleniu bajce, aksamitnym itd. Pomijając, że te określenia bywają rzucane na wyrost, to faktycznie zdarzają się golenia wyjątkowe. Myślę, że w dużej mierze wynika to “dyspozycja dnia”. Niemniej, idąc za Sciencie of Sharp, można opisać tę cechę dwoma parametrami: sharpness i keenest, ja bym nazwał je ostrością i delikatnością (może zaproponujecie lepsze określenia). Pierwsze mierzy się kątem klina KT. Drugie – kątem apexa w 3 mikrony na wysokość. Pierwsze uzyskujemy w czasie ostrzenia, a drugie na końcu progresji. Od pewnej gradacji wzwyż, nawet kamieniem typu awesado nie zmienimy ostrości, ale keenest można dalej modelować kamieniami najwyższych gradacji. Pod warunkiem, że wciąż mają moc ścierną.

Stary Mizu Asagi z niezidentyfikowanego kamieniołomu

Nie jest łatwo o kamień, który zrobi to coś. Posiadam taki – Mizu Asagi. Jego delikatne użycie, bez siły, z samą wodą, daje efekt, który w goleniu zaskakuje. Taki kamyk to mały skarb. Czasami w tym celu używam innego – Tsushima Ocean Blue. W moim wypadku się sprawdza, ale to jest cecha nie typu kamienia (zazwyczaj są w niższej gradacji) lecz egzemplarza. Testowałem kiedyś pożyczony Nakayamę o takim, albo jeszcze lepszym działaniu. Podobnie miałem możliwość cieszyć się pożyczonym jeszcze lepszym, wyjątkowym, starym brytyjskim łupkiem. Liczyłem na podobne działania Arkansas Translucent (stara sztuka, surowa od spodu, co jest rzadko spotykane) i Arkansas Chirurgical – ale jednak to nie jest dokładnie to samo. Mam zwyczaj, wbrew podręcznikowym przestrogom, używać swojej Tsushima Ocean Blue w dłoni. Jest na tyle mały, a jednocześnie wysoki, że jest to możliwe. W ten sposób kontakt ostrza z powierzchnią kamienia jest wyjątkowo lekki, a o to na tym etapie ostrzenia chodzi.

Malutki Tsushima Ocean Blue, twardy wykończeniowiec

Starter

Dobry starter jest ważny w dobrej kuchni. Niestety często nie znamy tego dobrego zwyczaju i chcemy najeść się samym starterem.

Tak jest i w ostrzeniu. W pewnym momencie doostrzanie nic nie daje. Szczególnie jeśli ostrze uległo uszkodzeniu (np. przez uderzenie lub ostrzenie z brudem, albo uszkodzenie korozją). Niejednokrotnie uszkodzenia wynikają z techniki ostrzenia (błędy, niedokładności, nadmierne zebranie, niekontrolowane zmiany grubości taśmy). Jest prawdą, że dla ostrości brzytwy postawienie skosu KT jest kluczowe. Nie da się dobrze naostrzyć brzytwy bez tego kroku.

Aoto Tamba i Igarashi Blue

Mimo, że okruchy Ban i Botan mogą służyć do wyprowadzenie skosu dla brzytew wklęsłych, to lepszym rozwiązaniem jest zaopatrzenie się w osełkę z grupy Ara-to  粗砥. Dobór takiego kamienia wcale nie jest łatwy. Mam takich kilka, ale bywają niespójne i mogą mocno rysować, a nawet uszkodzić brzytwę. Wiele kamieni niskiej gradacji nie jest przeznaczonych do brzytwy. Stosuje się je wyłącznie do dłuteł i strugów. Osobiście używam Aoto Tomba 青砥 丹波国 i Igarashi blue 五十嵐 . Gdy są dobrze namoczone, działają efektywnie w okolicach 2000 grit. Posiadam Iyoto, ale nie jestem do niego przekonany, używam raczej do innych ostrzy. Dokąd nie znajdę czegoś wyjątkowego w tym zakresie, będę musiał się posiłkować kamykami niejapońskimi, a nawet syntetycznymi, czasami także płytką DMT. Aoto Tamba i Igarashi są wspaniałe w swojej progresji. Cenie je bardzo za spójność i gęstość śladu na ostrzu. Nie zostawiają pojedynczych głębokich rys lecz zbierają równo wierzchnią warstwę. Wygląda to trochę jak ukruszona porcelana – ostra, ale bez śladów. Jeśli skos był stawiany czymś bardzo agresywnym, o ile nie powstały szkody – wyrwania, te kamyki powinny uzdrowić taką poranioną KT.

Iyoto

Podróże kulinarne

W tym momencie już połknęliśmy bakcyla.  Chciałoby się spróbować tego i tamtego. Porównanie z podróżami kulinarnymi jest celne. Kończy się na tym, że na wakacjach za granicą szukasz okazji , by zobaczyć jakąś kopalnię kamienia, odwiedzić rzemieślnika wytwarzającego osełki, albo przynajmniej skoczyć na targ staroci.

Czy to meta? Nie, opcji poszukiwania jest jeszcze bardzo dużo. Zaczynamy podstawiać jako bazę różne kamienie. Zamiast nagur na konkretnych etapach progresji sprawdzamy różne kamienie na ich własnej zawiesinie. Często włączam do ostrzenia Uzu Karasu z bliżej nieokreślonego kamieniołomu oraz bliźniaczy Mizu Asagi. Ale także przeróżne inne własne lub pożyczone. Wymienianie się kamieniami z kolegami to świetny pomysł. Daje właśnie tę  możliwość próbowania różnych konfiguracji. Dzięki pewnemu życzliwemu pasjonatowi i znawcy kamieni miałem możliwość pobawić się różnymi jnats, które były dla mnie nieosiągalne. Nie mam ich na stałe, i dobrze, bo rozbudowany kamieniołom jest ciężki, drogi i na końcu dość dziwny. Od czasu do czasu trzeba pozbyć się tego obciążenia.

Kombinacja kamieni bazowych i różnych nagur

Jest jeszcze inna możliwość. Mam takie przeczucie, że różne sklepy z kamieniami oraz działalność handlowa niektórych influencerów YT na Etsy w zakresie kamieni do brzytwy, powstały tą drogą. Tzn. ktoś zauroczony jnats gromadził ich dużo, wypracował sobie kanały dostaw, uczył się, zyskał jakąś biegłość i w końcu trzeba było zacząć się ich pozbywać. I to nie tylko dlatego, że zajmują zbyt dużo miejsca, ale po to, by utrzymać ruch w kamieniołomie, dostawać nowe, testować, uczyć się. Prośby znajomych o dobór kamienia, a na końcu może mały dochód z obrotu zapewne pomogły w decyzji o otworzeniu działalności handlowej. Oczywiście nie mówimy o Polsce.

Ból głowy

Automatyczne tłumaczenie ogłoszenia.
Ot i trudność. Native też nie pomoże. Po pewnym czasie jednak można już rozumieć co znaczy pysk, kwiat, sieć, leczenie, kruk, skóra, toksyczny itd.

Wchodząc w tematykę jnats można nabawić się bólu głowy. Te przeróżne kopalnie, straty (warstwy), odmiany, poziomy, stempelki, lakowania, oznaczenia twardości i mocy, cechy jednostkowe, przeróżne opinie, historie z rozbijanymi płatkami zamiast ziaren, skomplikowane nazewnictwo oraz użyte znaki, odległość, ceny, import, język – to wszystko są bariery.  

W moim przypadku nawet rodowici Japończycy nie dali rady rozszyfrować, co niektóre napisy mogą znaczyć poza ich dosłownym tłumaczeniem.

Spójrzmy ma to inaczej. Na rynku kamieni japońskich jest dokładna systematyka, precyzyjne oznaczenia, tradycja rodów i regionów, guildie sprzedawców, różnorodność dzięki której na wszystko jest rozwiązanie. Z tego warto korzystać.

Dla kontrastu podaję obok cytat z pewnego pisma rzemieślników kamieniarzy, a więc fachowców w tym temacie. Z sentymentu do miejsca zamazałem nazwę. Niestety w odpowiedzi na mój spokojny komentarz nie podjęli dyskusji. Tylko żeby było jasne: nikogo nie zachęcam do ostrzenia brzytwy piaskowcem. To by był dopiero ból głowy!

click to open

Na koniec chciałem wspomnieć, że Japończycy nie ograniczają się do kamieni naturalnych. Oczywiście, że oferują szeroką gamę kamieni syntetycznych. Wytwarzają także płytki diamentowe. Powyżej przykład bardzo starej płytki ściernej stalowej. Nie wiem czym jest pokryta, ale pełni rolę diamentu.

Składam podziękowania dla Alex za pomoc, uszeregowanie nagur, pożyczanie kamieni i inspiracje.

Powyższy tekst został napisany wyłącznie na bazie własnych prób na bardzo ograniczonej grupie około 60 kamieni swoich i pożyczonych, ale zawsze po rzeczywistym ostrzeniu. W tym w szczególności z użyciem: #Aiwadani Awesado, #Aiwadani Naguras , #Aiwadani prefinisher, #Aizu, #ancient unidentified british slate , #Aoto Awesado, #Aoto Tamba, #Ark Chirurgical Black, #Ark Translucent , #Arkansas Hard, #Arkansas Soft, #barbers british brick slate, #Brylic slate, #Charnley Forest, #Chinczyk 12K, #Chosera 3/5K, #Chu, #Coti ancient “mottled”, #Coticule modern combo, #Escher, #Hindostan, #Igarashi Blue, #Iyoto,, #King 1/6K, #King 1K, #La Lune “for good reazors only”, #Llyn Idwal, #Mikawa Botan, #Mikawa Koma, #Mikawa Mejiro, #Mikawa Tenyou, #Mizu Asagi (unidentified quarry), #Mottled Black Thuringian, #Nakayama Maruka, #Nakayama Mizu, #Nakayama Namito, #Norton India Combo, #piaskowce różne, #Pierre La Lune (blue, brown), #Rozsutek, #Saxon hone, #Shinden Nitta Suitia, #Shoshiro Suita, #Shoubudani Suita, #Tsushiba Black Nagura, #Tsushiba Blue, #Tsushima Black, #Uzu Karasu (unidentified quarry), #Washita (Lilly White?), #Yaginoshira Asagi Blue, #złom różne Nagury, #Zulu Grey

hone, honing stones, jnat, nagura

Test kamieni na starej brzytwie

Brzytwa: Solingen Garantie 8/8

Kamienie: Suity: Shoshiro, Shaubudani i Kiita, Arkansas: Black Chirurgical i Soft, Washita, inne jnats: Igarashi, Aoto Tamba, Iyoto, Aiwadani, Chu z nagurami mejiro/koma, syntetyki: King 1K, Indiana King combo, a także nieokreślony brytyjski łupek barberski

Cel: Wybrać najlepsze kamienie z grupy i odrzucić najgorsze

Metoda: Ostrzenie tej samej nieodnowionej brzytwy z typowymi uszkodzeniami bez wyprowadzania KT w odwrotnej kolejności tj. zaczynając od wyższych gradacji w dół na następnie w górę, każde ostrzenie około 15 do 20 min.

Ocena: Obserwacja pod powiększeniem 60-80x oznaczonego odcinka KT w wersji analogowej i nagranie cyfrowe

Dokumentacja: Zdjęcia oraz nagrania na youtube

Kolejne nagrania są opublikowane w playliście, a tytuły są zbudowanie wg klucza [Part number xx – Nazwa kamienia]

https://youtube.com/playlist?list=PL94Xc_NNE0kE9gqV5MV4cwTsJPtE3GdBb

Uwagi

Celem nie było naostrzenie brzytwy lecz wybór kamieni. Brzytwa była w takim stanie, że w celu naostrzenia należałoby zacząć zdecydowanie na diamentach, około 600 grit, a może i nawet niżej.

Nawet King 1K, użyty w środku testu, jest dla takich uszkodzeń zbyt wysoką gradacją. Nie mniej, na koniec, po Arkansas Black, przechodzi test włosa na HHT3.

Wybrany kawałek KT został zaznaczony na czerwono dzieląc go na 5 odcinków. Odcinki te zawierały 4 rodzaje uszkodzeń:

  • szczerby na KT
  • kratery (łącznie z dziurkami na wylot)
  • ścieżki (jak ślady korników)
  • zgorzele
  • ponadto brzytwa nie miała uformowanej KT oraz głębokie rysy wzdłużne.

Ten zestaw kamieni wynika z potrzeby chwili. Oczywiście, że mam inne lepsze i gorsze, ale tamte są już wystarczająco zbadane. I jeszcze jedna uwaga – nazwy kamieni japońskich często nic nie znaczą np. blado zielono-niebieski, albo niebieski kruk. Nie ma się co przejmować.

Zdjęcia kamieni

  • Aiwadani

  • Soft Arkansas

  • Iyoto

  • Shushiro Suita

  • Shaubudani Suita

  • Suita Kiita

  • Aoto Tamba

  • Chu

  • Washita

  • Aoto Tamba

  • Indiana King Combo

  • british brick slate

    british brick slate

  • Igarashi

  • King 1K

  • Arkansas Chirurgical

Wnioski co do metody

  1. Pomysł z użyciem ostrza z typowymi uszkodzeniami był bardzo dobry. Kolejne etapy pozwalały  obserwować jak te uszkodzenia się zachowują. Np. niektóre kratery się powiększają i otwierają, zgorzele blokują postęp na zdrowej KT (mogą być twardsze), korniki są uciążliwe.
  2. Pomysł z odwróceniem progresji zdecydowanie pomógł obserwować efektywność kamieni oraz skutki zbyt dużej agresywności kamieni. Głębokość rys (powstających z niepożądanych ziaren piachu lub zbytniej agresywnych kamieni) ujawniała się nie bezpośrednio po użyciu kamienia, który je spowodował, lecz na wyższej gradacji.
  3. Podgląd analogowy był zdecydowanie bardziej pomocny niż nagranie cyfrowe. To jest oczywiście kwestia sprzętu. Używałem sprzętu niskobudżetowego.

Wnioski co do kamieni

  1. Kamienie odrzucone przeze mnie w tym teście nie są złe jako takie. Te, które uznałem za zbyt agresywne mogą być doskonałymi kamykami barberskimi typu one-touch-hone. Inne odrzucone będą dobre do noża lub dłuta (w właśnie biorę się za roboty w drewnie).
  2. Największym wygranym jest dla mnie Washita. Ten kamień zbiera materiał bardzo wydajnie, gładko i z dobrym czuciem. Robi to lepiej niż Arkansas Soft, i niżej w gradacji niż Aoto Tamba, a nawet Igarashi. Doskonale nadaje się do rozpoczęcia ostrzenia brzytwy, która nie wymaga dużego obniżenia krawędzi z powodu poważnych wad.
  3. Suity potwierdzają, że w przedziale 4-7K są klasą dla siebie. Są bardzo wydajne, oddają ostrzącemu bardzo dobre czucie i są ładne. Dobrze zacierają bruzdy pochodzące z gorszych kamieni na niższej gradacji. Niestety może się zdarzyć jakieś ziarenko “piasku” w zakamarkach suity. Trzeba zwracać na to uwagę, mimo to zalety i tak robią z nich drugiego wygranego. Wśród tych testowanych suit to Kiita jest najlepsza, a Shoubudani najładniejsze.
  4. Trzecim wygranym jest Arkansas Black Chirurgical. Ktoś by powiedział “po co używać coś jeszcze twardszego i gładszego od Arkansas Translucent”, ale ten black ma wciąż siłę ścierającą, pracuje delikatnie i efektywnie. Z mojego arsenału to ten kamyk oraz jnat Mizu Asagi robią te magiczne coś na samym końcu procesu ostrzenia.
  5. Aiwadani zrobił wspaniałą pracę, daje też wspaniałe czucie. Ale mogę się obyć bez niego. Np. przejść ze Suity na Ark Black. W tym samym szeregu stawiam Chu z nagurami. Jest wspaniały, ale mogę się bez niego obyć.
  6. Liczyłem więcej na Igarashi i Aoto Tamba w okolicy 2K, ale one są jednak wyżej w grit. Choć nic nie zaprzeczy, że są bardzo spójne, gęsto zbierają i dają dobre czucie. Nie ma żadnych wpadek z ziarnami niższej gradacji.
  7. King 1K syntetyk bezsprzecznie super wydajny, gdy trzeba zjechać zepsute KT o piętro niżej. Niestety jest mocno agresywny i  bruździ.
  8. Różne kamyki barbarskie raczej charakteryzują się dużą agresywnością (na niewiele przejść). Niestety rysują KT, a więc nie są też spójne np. King Indiana to typ “one touch” – ładnie lustrzy, ale i rysuje niemiłosiernie.
  9. Największym przegranym jest Iyoto. Nie dosyć, że jest wolny to rysuje – albo jedno albo drugie, dwa naraz nie do przełknięcia.
  10. Sprawa trywialna – nie marka, nie pochodzenie, nie chęć, nie zaklęcia, nie cena – ostrzą, tylko dobry kamień. A więc trzeba go znać. Wiadomo, że szczególnie w kamieniach naturalnych różnice w ramach “tego samego kamienia” są duże.

Wnioski co do ostrzenia

  1. Stara prawda – uformowanie skosu to podstawa. Tym bardziej na brzytwie zszarganej. Trzeba wyciąć wszystkie szkody, szczególnie zgorzele.
  2. Zbyt agresywne kamienie użyte na początku wymagają więcej pracy potem, nad usunięciem bruzd. O ile bruzdy nie dochodzą do apexa to nie ma teraz problemu. Prolem pojawi się później, przy kolejnych ostrzeniach. Lepiej tego unikać za wczasu. Ta uwaga pewnie się nie stosuje do zastosowań zawodowych, kiedy trzeba często i szybko brzytwę podostrzyć i nie zawracać sobie głowy perfekcją. Stąd potrzeba kamieni typu one-touch-hone.
  3. Dobre rozłożenie progresji się odpłaca. Droga na skróty może kosztować.
  4. Brzytwę szczerbatą da się spokojnie doprowadzić do HHT, ale to nie znaczy, że nadaje się do golenia. To samo było widać na innym filmiku.
  5. Etap końcowy, super drobny i delikatny kamyk plus skóra, jest nie do przecenienia. O co mi chodzi. Ogolić to się można i po 1K (ala Rambo), a już na pewno po 7K. Ale tę lekkość ostrza daje dopiero bardzo dobry kamień wykończeniowiec, których nie ma wiele. Tu nie chodzi o sam grit. Ale tez o gęstość zbierania, jednorodność, nieagresywność.